niedziela, 17 lutego 2013

03

- Halo? - krzyknęłam głośno do telefonu, przyciskając rękę do wolnego ucha, żeby chociaż troszeczkę osłonić się od hałasu.
- Gdzie jesteś moja siostrzyczko najlepsza?
- Arek jestem na Bonsonie! A co? Martwisz się o mnie?
- Dobrze, nie wracaj za późno - i śmiech, to wszystko co usłyszałam, bo w tej chwili raper wszedł na scenę i po całej sali rozległ się głośny damski pisk.
- KOCHAM CIĘ BRAT - krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam i rozłączyłam się.
Zaczęłam przepychać się w tłum, szukając wzrokiem Daniela. W końcu go zobaczyłam i stanęłam obok niego, ściskając delikatnie jego dłoń, zwracając jego uwagę, na to że już jestem, a on ścisnął ją mocniej. Uśmiechnęłam się do niego szeroko i wysunęłam rękę z jego dłoni.
"Mówił, że by za nią umarł, kurwa nigdy nie widziałem żeby ktoś się tak rozumiał" uśmiechnęłam się jeszcze szerzej, słysząc słowa swojej ulubionej piosenki Bonsona.

***

Starałam się być jak najciszej, wchodząc do domu o drugiej w nocy. Co oczywiście nie znaczyło, że mój brat mnie nie usłyszy. Zapaliło się u niego światło, a ja szybko ściągnęłam buty, spodnie i stanik, udając, że nie wchodzę do domu, tylko wychodzę z pokoju do łazienki. Usłyszałam jego wołanie i delikatnie uchyliłam jego drzwi. 
- Co? Daj mi się wysikać i idę spać - zmarszczyłam brwi, jakbym naprawdę była zła, że zajmuje moje drogocenne minuty snu. 
- Dzwoniła do mnie twoja pani od matmy - otarł oczy ze zmęczenia. 
- Jezu jutro o tym porozmawiamy - delikatnie się uśmiechnęłam, a moje nogi zrobiły się miękkie jak wata. 
- Nie Julka - popatrzył na mnie z poważną miną - nic cię nie usprawiedliwia, żadne kłopoty rodzinne, tego, że zawalasz szkołę i masz wyjebane - spuściłam wzrok - Albo się weźmiesz do roboty i będziesz udawać normalną dziewczynę, z normalnej rodziny, albo ktoś w końcu zainteresuję się tym, że twój brat nie ma praw mieszkać z tobą sam. 
- Mogę z Tobą dzisiaj spać? - popatrzyłam na niego i już po chwili widziałam jak przytakiwał mi głową.
- Pójdę się tylko ogarnąć.
Wyszłam z pokoju i poszłam do łazienki, myjąc zęby, popatrzyłam w lustro na swoje roztargane włosy i dawno już nie świeży makijaż. Szukałam dziewczyny, która była tam rok temu, ale nic nie znalazłam. Tyle się zmieniło, pomyślałam, a łzy napłynęły mi do oczu. Chłopak, który lubił tylko moją dupę, tyle przyjaciół, że nie wiedziałam z kim się umówić danego dnia, kochający rodzice, zawsze przy mnie. Gdzie to wszystko teraz było? Gdzie była dziewczyna, która była w najlepszych elitach? Umyłam twarz, nie zastanawiając się dużej nad tym i jak zwykle próbując myśleć o czymś dobrym. Wzięłam z mojego pokoju poduszkę i kołdrę, zabierając je do łóżka Arka. Wsunęłam się między niego a ścianę, owijając się jak najmocniej w pościel.
- Wszystko będzie dobrze - powiedział, zawsze wiedział kiedy zadręczają mnie myśli.
- U mnie już chyba nigdy nie będzie wszystko dobrze. 
Odwróciłam się do niego twarzą, kładąc głowę na jego przedramieniu i tak usnęłam. 
Rano obudziłam się cała obolała, po poligonie poprzedniego dnia. Przeciągnęłam się, starając się nie obudzić brata. Wstałam z łóżka, ubrałam się w moje ulubione dżinsy i jakąś luźną męską koszulkę, związałam włosy w jakiś niechlujny kok i wyszłam do sklepu, kupując rzeczy do tostów. Wracając wolnym krokiem do domu, bo przecież nigdzie mi się nie śpieszyło, spotkałam Bartka z bloku naprzeciwko. Z szerokim uśmiechem na twarzy powiedział 'Cześć Julka', a ja zażenowana opuściłam wzrok w ziemię i odpowiedziałam krótkie 'siema'. Chyba nigdy nie zapomnę jak się poniżyłam przed nim, rok temu na imprezie, rzucając mu się na szyję i opowiadając jak strasznie mi się podoba.
Weszłam do domu i zrobiłam tosty dla siebie i dla Arka. Obudził się, gdy właśnie kończyłam. Przyniosłam mu jedzenie do pokoju, siadając na łóżku i opierając się plecami o poduszkę.
- Jakie masz plany na dzisiaj? - zapytałam go, jedząc wolno tosta.
- Jeszcze nie wiem, masz ochotę gdzieś dzisiaj ze mną pojechać? Do Gdańska na przykład?
- Mówisz serio? - aż mi się oczy zaświeciły - Znajdziesz dla mnie tyle czasu? - zaśmiałam się.
- Jasne, ale jest jeden warunek.
- Wiedziałam musiał być jakiś haczyk.
- Zawsze jest - uśmiechnął się szeroko - Weźmiesz ze sobą matmę i się będziemy uczyć. Znaczy ty.
- Dla Ciebie wszystko - skrzywiłam się mimowolnie.
Po śniadaniu spakowałam książki do torby i piętnaście minut później siedziałam w samochodzie, na siedzeniu pasażera, wyjeżdżając z bratem za kierownica z naszego osiedlowego parkingu. Odsunęłam siedzenie i lekko je rozłożyłam, ściągając buty i stopy kładąc na desce rozdzielczej.
- Hej wiesz co - powiedział Arek.
- No co.
- Wiesz, że siostra Kasi, ma teraz komunie? No i byłem z nią w kościele w czwartek, bo Kaśka nie mogła.
Kasia to dziewczyna mojego brata, są ze sobą od kiedy pamiętam. Ona jest wesoła i miła, ale nigdy nie zrobiła na mnie jakiegoś większego wrażenia.
- No dobra i co dalej.
- No i poszedłem z nią, cały kościół zajebany mocherami. A ona wchodząc wydarła się na cały ryj: kurwa Aruś włosów zapomniałam uczesać - zaśmiałam się.
- Żartujesz? Przecież ona ma z 10 lat.
- No ma i co, ty takich słów nie znałaś jak byłaś w jej wieku?
- No znałam, jasne. Ale jakoś chyba byłam lepsza - uśmiechnęłam się szeroko do niego.
- Wcale nie, byłaś głupia jak but.
- Nadal jestem.
- Wiem to kochana. Wiesz znalazłem sobie pracę - popatrzyłam na niego, podnosząc prawą brew - No dobra, wiadomo, że nie sam. Będę pracował u taty Kasi.
- Uuu super teściu. Kiedy będziesz się uczył?
- Chyba nie będę się uczył, albo przerzucę się na zaoczne. Będę pracował jako informatyk u niego w firmie.
- Hm, to super.
- I dlatego zabieram Cię teraz na zakupy.
- Co? - zaśmiałam się - Przecież jeszcze nie pracujesz.
- Pracuję od miesiąca, wczoraj dostałem pierwszą pensję, przestaniemy żyć z pieniędzy mamy - otworzyłam szeroko oczy.
- No dobrze, ale ja wolę żebyś opłacił mi strzelca, zalegam od trzech miesięcy i potrzebuję nowych desantów.
- Dostaniesz pieniądze na to dzisiaj - uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Jezu żartujesz?
- Nie, będziemy żyć jak dawniej. Ze wszystkim damy radę. Tata też na razie wywiązuje się z obietnicy i płaci nam cały czas po te trzy stówy na głowę.
Poczułam ogromną ochotę go przytulić. Tak się starał, żeby wszystko było dobrze.
- Kocham Cię Arek - wyszczerzyłam się i pocałowałam go w policzek.
- Ja Ciebie też - zaśmiał się i włączył swojego pendrive z piosenkami. Na pierwszy rzut poszedł South Blunt System. Zaczęliśmy się kiwać w rytm piosenki, a ja do tego dodałam jeszcze machanie rekami we wszystkie strony. Kiedy tylko zaczął się refren, Arek zaśpiewał: 
- Była głodna bo jej tosty już poczerwieniały z żaru! 
- Ona wciąż tu jest chodź już nie possie na balu! - odpowiedziałam na jego rymy, śmiejąc się 
- To biała rzeka spermy spływająca po jej dłoniach! 
- To nie tak miało być taka nie miała być jej dola! 
- Joł joł madafaka tutaj bity z grubej wytwórni szulców. 
- Tak jest, V mam nadzieje że nagramy coś kiedyś! 
Zaśmiałam się głośno, wymachując rękami w przód. Mój brat przycisnął gaz, bo wjechaliśmy na dwupasmówkę.

niedziela, 10 lutego 2013

02

- Czy to już wszystko? - chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu. 
W chwili kiedy zadałam to pytanie na przeciwko mnie zobaczyłam mojego dobrego kumpla. Uśmiechnęłam się lekko, a Kamil wstał i podszedł się przywitać. Przytulił mnie, powiedział, że dobrze mnie widzieć i krzywo spojrzał na sekcyjnego. Na pierwszy rzut oka było widać, że jest sporo ode mnie starszy. Jeszcze raz się  uśmiechnął i wrócił do swojego stolika. 
- No Szulc, znajomi na poziomie - zaśmiał się widząc jego czerwoną bejsbolówkę i jeansowe rurki. 
- Bardzo śmieszne - prychnęłam. 
- Gej? 
- Nie mój ani pana interes. 
- Setny raz powtarzam, Paweł. 
- Nie ważne. 
- Dobra. Widzę, że nie chcesz ze mną rozmawiać, mogę tylko ostatnie pytanie? - przewróciłam oczami, ale przytaknęłam - Co Cię łączy z Kasprzakiem? - znowu prychnęłam. 
- Z Danielem? Przyjaźnimy się - sekcyjny uśmiechnął się z niedowierzaniem.
- Możecie nie okazywać swojej miłości na poligonach?
- Dla pa... twojej wiadomości, nie widzę nic złego w tym co robimy, a raczej w tym czego nie robimy, bo praktycznie w ogóle się z nim nie widuję na zajęciach.
- Jesteś coraz bardziej niemiła. 
- Jest pan coraz bardziej wścibski. 
Olejniczak uśmiechnął się charakterystycznie dla niego. Wstałam, ubrałam kurtkę i pożegnałam się. Wychodząc zadzwoniłam do Daniela. Mieszkał dziesięć minut stąd, uprzedziłam go,  że przyjdę, a on, że jest z Pauliną. I już po chwili wchodziłam na klatkę schodową budynku z czerwonej cegły. Jaki ten blok był inny od mojego domu. Poczułam znajomy zapach ciasta z jabłkami.Mimowolnie się uśmiechnęłam, pukając do drzwi mojego najlepszego przyjaciela. 
- SIEMA - przywitała mnie jego dziewczyna i równocześnie moja dobra kumpela.
- Heja, dziewczyno jak długo Cię nie widziałam. Nie mogłabyś się przepisać do mojego liceum? - zaśmiałam się - A nie, zapomniałam licea nie są dla wszystkich, niektórzy muszą chodzić do technikum. 
- Modna szkoła te twoje liceum. Masz tam chociaż jednego prawdziwego mężczyznę, czy wszyscy popylają w zielonych rureczkach? - serdecznie uśmiechnęłam się do niej i pomyślałam, że naprawdę ją uwielbiam.
Ściągnęłam kurtkę i rzuciłam ją w kąt, weszłam do pokoju Daniela i zobaczyłam go leżącego na łóżku, zajętego jakąś durnowatą grą na PSP. Rzuciłam się na niego. 
- Jest i mój miś ukochany! - głośno krzyknęłam, przyciskając moje biodra do jego ud. 
- Zejdź ze mnie, boże!!!! - zaczął się śmiać i łaskotać mnie pod żebrami, odkładając grę gdzieś na bok. 
Po chwili na swoich plecach poczułam ciężar Pauliny i zaczęłam się głośno śmiać. 
- Koniec, dość! - krzyczałam, bo nie mogłam już oddychać. Puścili mnie oboje, a ja usiadłam w fotelu, który stał w kącie pokoju. 
- Nie uwierzysz z kim byłam w KFC przed paroma minutami - popatrzyłam się wprost na Daniela. 
- Żartujesz? Wyobraź sobie, że się domyślam, bo Paweł wysłał mi esemesa z prośbą o twój numer... Ale tego się nie spodziewałem. 
- No, dokładnie z nim.. Rozmawialiśmy o moim ojcu - zaśmiałam się pod nosem - Prawie dwie godziny. 
Chłopak podniósł brwi, nie wiedząc do końca, co ma mi powiedzieć. Paula oparła głowę na jego kolanach, tylko przysłuchując się naszej rozmowie, jak zazwyczaj. Nie bałam się, że słucha o czym mówimy, wiedziałam, że można jej ufać. Nie udzielała się, bo nikogo nie znała z tych osób o których mówiliśmy. Daniel wziął głęboki oddech i pogłaskał dziewczynę po włosach. 
- I do czego doszliście? 
- Do momentu kiedy nazwał mojego ojca skurwysynem. 
- Jak wszyscy. 
- Jak wszyscy... - przytaknęłam. 
Powtarzam sobie w głowie 'nigdy mu nic nie udowodnili' i głęboko westchnęłam. 
- Dobra, może nie rozmawiajmy o tym - zagadnęła Paulina. 
Podniosłam głowę i posłałam jej serdeczny uśmiech. 
- Masz ochotę gdzieś wyjść? - zapytał mnie Daniel - Czy nie dzisiaj ma grać Bonson u nas? 
- Hej przypominam, że ktoś tu nie lubi rapu - spojrzałam na jego dziewczynę. 
- Dajcie spokój, raz przeżyję - zaśmiała się. 
- Ja stawiam - powiedział Kasprzak, wiedząc jaki będzie mój następny argument, aby nie iść - i już postanowione. 
Paulina wyszła do łazienki, a ja przesiadłam się do mojego przyjaciela na kanapę, mocno obejmując go w pasie. 
- Kiedyś Ci to wszystko oddam, obiecuje - wyszeptałam, bo sama wiedziałam, że o 50zł musiał błagać mamę na kolanach.
- Nigdzie mi się nie śpieszy, nie zbankrutuje - odparł i pocałował mnie w głowę. 
Był najlepszym chłopakiem jakiego znam. Zawsze chciałam takiego chłopaka, ale on jakoś mnie nie pociągał, może dlatego, że znałam go od małego i wiem o nim wszystko. Moja mama mówiła, że kochamy się w chłopakach tajemniczych, a on dla mnie już dawno był jak otwarta księga. Zresztą vice versa.

sobota, 9 lutego 2013

01

Słyszę syczenie petardy, mam trzy sekundy. Biegnę.121,122, 123. Padam na ziemie, ręce mam pod klatką piersiową, a hełm niebezpiecznie zsuwa mi się na oczy. Petarda wybucha, niespokojnie oddycham, szukając wzrokiem Sebastiana. Łapiemy kontakt wzrokowy, leży pod jakimś drzewem, wygląda na równie zmęczonego jak ja, czerwone policzki podnoszą się i opadają w rytm jego oddechu. Zdejmuje z pleców  kałacha i celuje we wzgórze na przeciwko. Cały czas ktoś z naszej drużyny przebiega nam za plecami, co chwile podajemy sobie komendę 'dalej'. W końcu nadchodzi nasza kolej. Wstaję, biegnąc za chłopakiem z mojej pary. 121, 122, 123 i wpadam w dość zapuszczony okop. Przybieram pozycję. Tyle ile mam jeszcze sił w płucach krzyczę 'DALEJ' moja drużyna niesie to na początek szyku niczym echo. Już po chwili między trawą do kolan biegnie lekko schylona następna dwójka.
- Przerwij ćwiczenie! - słyszę wyraźnie głos sekcyjnego i krzyczę tak, żeby wszyscy usłyszeli, a każdy po kolei powtarza moje słowa.
Wstaję ze śniegu i otrzepuje już dawno przemoczone spodnie. Poprawiam osprzęt i zawieszam gumową broń na pas. Ustawiamy się w szeregu. Nasz przełożony mówi nam co jest złe, co dobrze. Przeklina, wyzywa nas od debili, a następnie zapowiada kolejne zajęcia. Wszyscy są zmęczeni. Sekcyjny każe nam się rozejść. Uśmiecham się szeroko, odchodząc w tył i zdejmując sprzęt z pasa.
- Szulc - wzdrygam się na bliskość sekcyjnego Olejniczaka przy moim uchu.
Odwróciłam się do niego, czekając na jakiś rozkaz, lub pracę domową. Ale on tylko popatrzył na resztą rekrutów czy nie zwrócił ich uwagi, ale nic takiego nie miało miejsca, odszedł ode mnie na pół metra i machnął głową żebym szła za nim. Wiedziałam dlaczego, po to żeby reszta grupy nas nie słyszała. Stanął, odwracając się do mnie na pięcie.
- Mamy parę spraw do obgadania - zacisnął usta w linie, krzywiąc się znacząco - Jeżeli masz należeć do strzelca na stałe, nie mogę mieć tyle niedopowiedzianych spraw, chcę wiedzieć o co ci chodzi. Jest godzina 14, o 16 spotkamy się w KFC w centrum, pasuje ci to?
- Tak jest panie sekcyjny - przytaknęłam.
Wróciłam do pakowania swoich rzeczy i mimowolnie się skrzywiłam. Sekcyjnych w naszym strzelcu jest dwóch. Przynajmniej dwóch mi znanych. Nasz dowódca - Jaroszek i Olejniczak. Ten drugi był w ostatniej klasie technikum z innowacją wojskową. Jaroszek był trochę starszy, dwa albo trzy lata. Założyłam plecak na barki i w mundurze rosyjskiego wojska. Machnęłam kolegą i uścisnęłam dłoń kadrze po czym ruszyłam do domu. Mieszkam na obrzeżach Malborka, tuż przed naszym poligonem. Wchodząc do domu, od razu zrzuciłam w kąt wszystkie ciuchy i weszłam pod prysznic, ciepła woda zatrzymała mnie pod nim na ponad pół godziny.
Ułożyłam włosy i przebrałam się w ciepłe i czyste ubranie, wrzucając brudne ciuchy do pralki. 14:56. Uśmiechnęłam się, włączyłam telewizor odpalając xboxa. Usiadłam wygodnie, rozprostowując nogi żeby mogły odpocząć. Tak mniej więcej spędzałam każdą sobotę. Strzelec, kąpiel, granie, spotkania. Nigdy się nie nudziłam.
Przed 16 siedziałam już w tramwaju, opierając głowę o szybę. Wiedziałam o czym sekcyjny chce ze mną rozmawiać i wcale nie czułam się zestresowana. Nadal byłam wypompowana, ale nic po za tym. Wchodząc do KFC wzięłam sobie longera i usiadłam w kącie sali, żeby nikt nie słyszał o czym będziemy rozmawiać. Podwinęłam nogi pod brodę i spojrzałam w okno. W tej chwili przez drzwi wszedł Olejniczak. Pierwszy raz widziałam go w ubraniach cywilnych. Nie wyglądał tak groźnie jak zwykle, a jego wielkie niebieskie oczy wędrowały po całym pomieszczeniu szukając mnie. Uniosłam rękę, zwracając na siebie jego uwagę. Nie widziałam żadnej reakcji na jego twarzy, gdyby nie to że ruszył w moim kierunku przypuszczałabym, że wcale mnie nie zauważył. Podał mi dłoń na przywitanie i ściągnął kurtkę kładąc ją obok siebie.
Spojrzał na moją nierozwiniętą kanapkę i uśmiechnął się szeroko.
- To wszystko? Chcesz coś jeszcze może? Właśnie idę sobie zamówić.
- Nie, dziękuje - odparłam zdziwiona entuzjazmem sekcyjnego i wlepiłam wzrok w moje buty.
Wstał i odszedł od stolika, wracając za parę minut z tacą całą obładowaną jedzeniem. Uśmiechnęłam się, bo to było zupełne przeciwieństwo tego jak sobie wyobrażałam to spotkanie. Usiadł na przeciwko mnie.
- Szulc. To teraz zacznijmy od tego co ty bierzesz. - popatrzył mi się w oczy, rozwijając jakiegoś wielkiego hamburgera z foli.
- Słucham? - wlepiłam wzrok z niedowierzaniem w jego twarz.
- No. Nawet na poligonach. Na zmianę płaczesz i się śmiejesz. Cały czas chodzisz sama, reprezentując jakąś indywidualną grupę - zaśmiał się - O co chodzi?
- Po prostu taka jestem - pokręciłam głową nie rozumiejąc o co dokładnie pyta.
- A to co było dzisiaj?
- Nie rozumiem pytania.
- Skup się. Musztra.
Przypominam sobie sytuacje: kazał mi prowadzić kolumnę, prawa ręka, lewa noga, krok defiladowy, stop z lewej nogi, zacznij z niej też, prawą kończ. Robiłam to z 20 razy. Dla wszystkich to było takie łatwe.
- Mam dysleksję, mam problem z rozróżnianiem kierunków.
- Masz na to opinie?
- Nie, już nie. Nie chciałam robić z siebie downa w liceum.
- Ja też mam dysleksję.
Potraktowałam jego słowa prychnięcie.
- Tak wiem, pana ojciec też nie pozwalał panu chodzić na strzelca, nie było pana stać na składki i dla pana też ta organizacja jest odlotem od rzeczywistości. Jakoś mnie nie bawi taka rozmowa, nie chce też żeby się pan nade mną użalał. Jest jak jest. Przyzwyczaiłam się.
Potarł dłonią nadgarstek i czekałam aż wybuchnie. Nie lubił jak się go poprawiało, to było widać. A ja bardzo nie chciałam słuchać jego teorii na temat mojego życia. Nasłuchałam się ich za dużo.
- Cywilnie jestem tylko dwa lata od Ciebie starszy, wtedy jestem Paweł.