czwartek, 27 czerwca 2013

06


Nawet nie wracałam do domu. Od razu poszłam do Daniela. Wskoczyłam mu w ramiona niczym radosna gazela.
- Jezus, chyba miałaś dobry dzień – uśmiechnął się, poprawiając mi włosy za ucho.
- Nie. Beznadziejny. Ale jestem dobrą aktoreczką – zaśmiałam się, ściągając buty.
- Masz ochotę o tym porozmawiać?
- Nie, w ogóle.
- Okej, to co. Strzelca mamy za godzinkę. Zamówimy pizze?
- Jasne, a dzisiaj ja płacę! Aruś się wziął do roboty od razu mam pieniążki – uśmiechnęłam się szeroko.
Zadzwoniłam po pizze i usiadłam na łóżku przyjaciela. Usiadł obok mnie, opierając mi głowę na kolanach. Położyłam rękę na jego włosach, przesuwając palcami od karku aż po czubek głowy. Jego jasne loczki oplatały moje blade palce. Rozciągnął nogi wzdłuż swojej pościeli, a stopy wystawały mu za ramę łóżka. Jest bardzo wysoki, zawsze wyobrażałam sobie jak się kochają z Pauliną, ona jest taka niziutka. Przecież, albo się całują, albo jej wkłada, bo to niemożliwe żeby ona sięgnęła i tu i tu. Chyba że Daniel ma bardzo długą pałę. Nie, nie ma. Przecież to wiem.
- Byłem dzisiaj nad morzem - zabrzmiał mi głos Kasprzaka w uszach.
- Ej stary, nie zpizgało Cię? Mi tak zimno, że nie mogę tu wytrzymać. Plus, nie masz szkoły czy coś?
- Nie było tak źle. Wiesz, szukam pracy na wakacje i tak myślę, że tam będzie najlepiej. Miałem szkołę, ale znasz moje podejście, 4.0 siedzi jak co roku i spokojnie mi wystarczy – uśmiechnął się szeroko, a ja podniosłam lewą brew do góry, lekko zaciskając usta.
- Zapomniałam, że ty jesteś z tych mądrych – prychnęłam.
- Mówisz to jakby to było coś złego, a twój chłoptaś – skrzywił się.
No tak. Przecież Szymon był mądry. Jego świadectwo bez paska jest jak PIKEJ, który nie mówi 'a w stanach to samochody, domy, hajs, a w stanach to to, sramto'. Zawsze o tym zapominałam, przy mnie często zachowywał się jak ostatni tępak. A może to ja byłam głupia? Może tylko takie żarty po prostu rozumiałam...
- Mój były „chłoptaś” – uśmiechnęłam się, a Daniel podniósł się i zmarszczył brwi.
- Opowiedz.
- No bo, no wiesz jak jest. Życie – udawałam nie zmartwioną i starałam się uśmiechać, ale chyba nie za dobrze mi to wychodziło.
- Ale powiesz mi normalnie, czy mam z ciebie wszystko wyciągać? - głośno westchnęłam. 
- Eh, kojarzysz Stasie? Znaczy wszyscy mówią do niej Asia, ale to Stasia. Przyjaciółka Szymona – machnął potwierdzająco głową – No to. Całowali się, na imprezie. Akurat nie mogłam iść, no wiesz. Live is brutal i tak dalej – czułam jak łamał mi się głos i jak bardzo nie chcę o tym rozmawiać, a już w szczególności z nim. Jest moim najlepszym przyjacielem, ale mieliśmy różne zdania na takie tematy.
- Kto Ci powiedział?
- Justyna z mojej klasy, ale nie kłamała. Widziałam zdjęcie, a nawet na początku się nie wypierał. No wiesz jak jest. Dupek, ale z klasą. Przynajmniej przeprosił… A nie poczekaj. W sumie to nie przeprosił, ale chyba z jego słów można wywnioskować, że żałuje. Chociaż nie… No nie wiem. Nie wiem co z tym zrobić… Chyba potrzebuje kogoś, kto będzie mówił o swojej miłości.
- Szulc, skarbie. Jak to, ktoś kto będzie mówił o miłości?
- No czego nie rozumiesz… - skrzywiłam się.
- Jak to czego. Nie rozumiem tego, że nie mówi Ci o miłości. Pokazuje ci to?
- Boże ja nie rozumiem o co ty mnie pytasz. Naprawdę średnio funkcjonuje… Powiesz jasno, albo nie mów wcale – powiedziałam oschle, już bardzo nie chciałam z nim rozmawiać o Szymonie, a dalsze pytania wytrącały mnie z równowagi.
- Czy wiesz, że cię kocha?
- Tak.
- Dlaczego?
- Wiesz, że jest dla mnie wspaniały.
- Więc o co chodzi, myślałem że lepiej jest jak widzisz, że ktoś cię kocha, a nie tylko słyszysz - popatrzył mi się prosto w oczy.
- Uważasz, że powinnam mu tak wybaczyć po prostu i już? Wszystko powinno być jak wcześniej?
- Nie.
- No to o co ci chodzi! W ogóle cię nie rozumiem!
- Uważam, że nie powinnaś się na niego gniewać przez wieczność. Jest głupią świnią, ale wiedziałaś to jeszcze za nim zaczęłaś się z nim spotykać. Nie oczekuj, że przez pół roku zmienił się w twojego pieska. Sama mówisz, że wiesz, że cię kocha, więc w czym jest problem.
Podeszłam do szafy i wyciągnęłam Czerwone Malboro, siadam na parapecie, otwieram okno, podciągając kolana do brody. Zapaliłam papierosa. Zaciągnęłam się. Wypuściłam dym. Czułam jak moje usta drętwieją. Czułam ten impuls idący przez moje ciało. Mój tata mówił zawsze, że trzeba zgrać się z fajką, bo inaczej palenie nie ma sensu. Więc w tym momencie byłam tylko dziewczyną z papierosem. Nie mam historii. Nie ma, że było, że będzie. Jest tylko teraz. Czułam zawirowanie w głowie. Uśmiechałam się, ciągnąc następne buchy. Tak bardzo lubię ten stan. Wiem, że Daniel mi się przygląda. Nie patrzę na niego, ale wiem jak wygląda. Zaciśnięte usta, zmartwione oczy, zmarszczone czoło i splecione ręce na piersi. Domofon.
- Portfel mam w największej kieszeni torby. 
Słyszę jak wstaje i podchodzi do drzwi. Zamykam oczy, a zimno opatula moją twarz. Uśmiecham się. JESTEŚ SZCZĘŚLIWA JESTEŚ SZCZĘŚLIWA JESTEŚ SZCZĘŚLIWA zaśmiałam się, zeskoczyłam z parapetu i poszłam do Daniela. Siedział w kuchni, rozpakowując pizze na talerze. 
- Jedz szybko zaraz wychodzimy - powiedział i uśmiechnął się delikatnie. 
- Dla ciebie wszystko. 
Usiadłam przy stole, zjadając pizze. Kasprzak oparł się o framugę drzwi, włożył ręce do kieszeni. I po patrzył się na mnie z góry. Odłożyłam jedzenie, podparłam ręką brodę i popatrzyłam się na niego, czekając co powie. 
- Chcę żebyś mi powiedziała co z nim zrobisz. 
- Wyrucham go - zaknęłam oczy i pokiwałam głową, wymachując rękami. 
- Wiesz o co mi chodzi. 
- Nie chcę o tym już rozmawiać - zaśmiałam się i wróciłam do jedzenia pizzy. 
- I tak mi powiesz - usiadł koło mnie - wcześniej czy później, zawsze to robisz - uśmiechnął się szeroko, a ja ściągnęłam paprykę z pizzy i rzuciłam w niego. 
- Mówiłam debilom, że nie chcę tej jebanej papryki! 
- Ubrudziłaś mi spodnie.. 
- No i dobra i tak jesteś zawsze brudny. 
- Ubrudziłaś mi spodnie! Chodź tu teraz suko i zjedz to! 
Rzuciłam mu papierowy ręcznik. 
- Za kogo ty mnie masz - uśmiechnęłam się szeroko, a on wytarł spodnie - Wiesz jak są te tabliczki "zły pies" na bramach domów? - pokiwał głową - No to mój sąsiad nakleił sobie na bramę tabliczkę "zła suka" i zamiast pieska nakleił zdjęcie swojej żony - zaczęliśmy się śmiać.
- To ci sąsiedzi co się tak kłócą na cały ryj? 
- No to oni. Ostatnio miał taką szramę jak Arek na ryju, myślę, że rzuciła go jakimś talerzem czy coś! 
- Albo ona przeczytała 50 twarzy Greya i zachciało jej się ostrego jebania.
- O Jezu, Panie Kasprzak. Dlaczego dobiera Pan brzydko słowa? - uśmiech nie schodził mi z twarzy.
- To moje after ego, podobno dziewczyny lubią takich bad boyów! - zrobił łobuzerską minę i po chwili zaczął się złowrogo śmiać.
Poczułam jak bolą mnie kąciki ust od śmiechu. Skończyliśmy jeść pizze, Daniel poszedł się przebrać, a ja po nas posprzątałam. Kiedy już wyszedł z pokoju zakładałam buty. Wstałam i cicho westchnęłam. Wyglądam nieziemsko. Miał na sobie mundur i desanty. W ręku trzymał zielony beret i miał roztrzepane włosy. Wyciągnął z kieszeni czarną czapkę, założył ją, a beret z orzełkiem włożył do kieszeni. Sięgnął do mojej torby po czarne rękawiczki. Sama marzę o takim stroju. Daniel jest starszym strzelcem w naszej organizacji. Ja jestem dopiero rekrutem, czyli taką dziewczynką na próbę, sprawdzają czy mam dobrą kondycję, psychikę itd. Mam rosyjski mundur, długie glany, zamiast desantów i granatowy beret. Ale nie muszę tego zakładać w tygodniu na zajęcia teoretyczne, tylko na poligony - w soboty. Patrzyłam się na niego jak głodny na chleb.
- Lubie cię takiego - powiedziałam kusząco. 
Pocałował mnie w czoło i poszliśmy na spotkanie do klubu garnizonowego.

poniedziałek, 24 czerwca 2013

05

Obudził mnie budzik w telefonie. Podniosłam się powoli, wiedząc że mam jeszcze godzinę do wyjścia. Włączyłam płytę Bisza i podkręciłam głośniki na maksa. Rozpuściłam włosy i wzięłam szybki prysznic.Rozczesałam włosy i owinęłam się cała ręcznikiem. Wcisnęłam kapcie na stopy i poszłam do swojego pokoju. Wsunęłam się pod kołdrę i oparłam o ścianę. Przymknęłam oczy, głośno westchnęłam i wsłuchałam się w piosenkę.

Twoje marzenie się ziści, po prostu twój czas na miłość to jak na razie czas przyszły.

Przykurczyłam nogi i oparłam głowę na kolanach. Przygryzłam wargę i ściągnęłam brwi. Ból. Jakby w środku całego ciała rozwalało mnie na kawałki. Jak szklanka rzucona o kamień. W głowie rozbrzmiewało mi głośnie NIE CHCE CIĘ NIGDY NIE CHCIAŁ NIE CHCIAŁ Z TOBĄ BYĆ NA SERIO, szybko pobiegłam do łazienki i zwymiotowałam całe to beznadziejne uczucie. Umyłam twarz i ściągnęłam z suszarki bieliznę, wkładając ją na siebie. Spojrzałam w lustro, podkrążone oczy, czerwony nos i opuszczone ramiona. Dobrze, że Arek spał dzisiaj u Kasi. Jakby mnie taką zobaczył to nie pozwolił by mi iść do szkoły. Związałam włosy w koka, ubrałam za duży sweter, włożyłam dżinsy i conversy, spakowałam się i wyszłam do szkoły. 
Szłam bardzo wolno, nie musiałam się śpieszyć, zostało mi dobre 20 minut do lekcji, a szkoła była za rogiem. Jego dłoń ścisnęła moje ramie. Od razu wiedziałam, że to on, odsunęłam się. W ogóle mnie nie zdziwił, właśnie tego się spodziewałam.
- Miałem nadzieje, że Cię spotkam przed szkołą- patrzyłam na wprost udając, że go nie słyszę - Myszko - szepnął mi do ucha, a jego dłoń pojawiła się na moich plecach.
- Wypierdalaj - głos ugrzązł mi w gardle, ale przypuszczał że on zrozumiał sens.
- Takie mocne słowa w takich pięknych ustach - zaśmiał się delikatnie.
- Zamknij ten swój ryj i wypierdalaj stąd proszę Cię - zrzuciłam jego rękę z moich pleców, a on pochylił się do mojego ucha.
- Mów mi brzydko po niemiecku - poczułam jego oddech na mojej szyi.
Byliśmy już przed szkołą.Wchodząc poczułam lekki podmuch zimna. Zatrzymałam się pod planem.
- O ironio, niemiecki - Szymon zaśmiał się, wchodząc po schody na drugie piętro.
Niechętnie ruszyłam za nim, jak najbardziej przedłużając tę drogę.Ciągnęłam nogę za nogą, opuszczając głowę jak najniżej. Poprawiłam torbę na ramieniu i usiadłam pod klasą. Dwie sekundy później siedział koło mnie, głaszcząc moje kolano.
- Szymon - popatrzył mi prosto w oczy - czego nie rozumiesz w słowach 'nie chcę z tobą więcej rozmawiać, wypierdalaj z mojego życia'.
- Nie chcę tak tego skończyć.
- To nie ty to kończysz, tylko ja. Więc łaskawie, weź tą łapę z mojego kolana, bo nie wiadomo w czyjej cipce siedziała - powiedziałam to z niesmakiem, łapiąc go za nadgarstek i zrzucając jego rękę.
Oparł głowę o ścianę.
- Bardzo mi na tobie zależy - już na mnie nie patrzył.
- Zależało Ci. Naprawdę w to wierze. Jak drapałeś Kasie Asie Srasie po gardle. Językiem - skrzywiłam się.
- Patrzysz na to ze złej strony.
- Ty za to miałeś cudowny widok na tą sprawę, z perspektywy jej dupy, mmmmm - uśmiechnęłam się szeroko.
Zadzwonił dzwonek, wstałam. On za mną, chwycił mnie za ramiona i przycisnął do ściany.
- Wiem, że zawaliłem. Po prostu potrzebowałem sprawdzić czy tylko z tobą czuję ten impuls.
Odepchnęłam go, czując jak łzy napływają mi do oczu, chwyciłam za torbę i wbiegłam do klasy, siadając do ostatniej ławki.Wyciągnęłam z torby tylko szkicownik, a Szymon usiadł obok mnie. Nie odezwałam się, tylko głęboko westchnęłam. Ścisnęłam ołówek i zaczęłam rysować mamę. Piękną, uśmiechnięta kobietę ze zmarszczkami przy ustach od głośnego śmiechu. Przypominam go sobie i łzy lecą mi ciurkiem z oczu, robię to tylko dlatego, że mój były oparł głowę o swoje splecione ramiona i przysypiał. Miałam ochotę wplątać palce w jego włosy i głaskać go przez całą lekcję.
- Przestań płakać - powiedział cicho i ziewnął.
- Przestań żyć.
- Jak ja umrę dzisiaj to ty umrzesz jutro - wyobraziłam sobie jak się uśmiechnął i zrobiłam to samo ocierając łzy z policzków.
- Myślałam, że bez Ciebie umrę i chyba umarłam - powiedziałam z ironią i roześmiałam się.
- Odpuść mi już. Co mam zrobić? - przekręcił głowę w moją stronę i dopiero wtedy zobaczyłam, że ma podpuchnięte oczy. Mam nadzieję, że nie płakał, tylko nie spał w nocy. Nie mogłabym sobie tego wyobrazić. Pochyliłam się ku niemu, opierając brodę o jego ramię, tak żeby nikt oprócz niego nie słyszał.
- Cofnij czas i nie ruchaj innej.
- Nie kochałem się z nią.
- Nie kochałeś też mnie - uśmiechnął się i z powrotem oparł głowę o ramiona.
Przez cały dzień więcej nie rozmawialiśmy, otwierał mi drzwi do klasy, siadał koło mnie, ale się nie odzywał. I właśnie wtedy zdałam sobie sprawę jaka byłam samotna. Przeciwnie miał on, co chwile ktoś mówił mu cześć i uśmiechał się. Z dziesięć razy złapałam się na tym, że otwieram buzię żeby powiedzieć mu jakąś głupotę, która mi wpadła do głowy. Od razu się rozmyślałam, zastanawiałam się czy to widział, ale chyba nie. Z nikim innym nawet nie miałam ochoty rozmawiać. To był okropny dzień w szkole. Czułam się jakbym chciała, a nie mogła. Hej - podpowiedział mój głos w głowie - może to jak z rzucaniem palenia, trzy pierwsze dni są najgorsze.