piątek, 3 maja 2013

04

- Halo Arkadiusz gdzie ty jesteś? - drżącą z zimną ręką trzymałam telefon.
- Już jadę mała, daj mi pięć minut - odezwał się mój brat.
Stoję pod galerią trzymając torby z zakupami na nadgarstkach. Mój braciszek był naprawdę kochany, kupił mi co tylko chciałam i nie patrzył na cenę ani na to czy jemu się to podoba czy nie. Chwilę później podjeżdżał już po mnie samochodem.
- Ile można na Ciebie czekać, Jezu.
- Gdzie Jezu, wystarczy Arek - zaśmiał się zawracając samochodem na główną ulicę - Jedziemy teraz do restauracji, weźmiesz zeszyty i pomogę ci z matmy. Tak?
- Tak - mimowolnie się skrzywiłam.
Pikanie mojego telefonu. Wyciągam go. Na ekranie pojawia się napis 'Nowa wiadomość od: Szymon'. Nawet nie klikam wyświetl. Chowam komórkę z powrotem i opieram się wygodnie o siedzenie.
- Odpisz mu w końcu.
- To nie jest Twój interes, powtarzam setny raz - popatrzyłam z pode łba na brata.
- Jakby mu nie zależało to by nie pisał trzysta esemesów na godzinę.
- A jakby mu zależało, to by się nie lizał ze swoją przyjaciółką - powiedziałam z żalem, w powietrzu pokazując cudzysłów przy słowie 'przyjaciółką'.
- Ja bym mu dał drugą szansę.
- I tak go zobaczę jutro w szkole.
- Okej, więc spróbuj z nim pogadać - spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem i zaparkował samochód pod chińską restauracją.
Mój brat zawsze był dla mnie dobry. Dlatego ja też starałam się być dla niego dobra. Wyciągnęłam książki i ruszyłam w jego stronę. Arek jest bardzo przystojny, mimo swojej blizny, która jest naprawdę ogromna, ciągnie się od kącika ust do końca kości policzkowej. Uwielbiam jego zielone oczy, szczególnie jak są smutne. Są jeszcze większe i przeszklone. Po nich od razu widać co czuje.
- Gapisz się - popatrzył na mnie kątem oka.
- Wcale nie - odwróciłam głowę.
- O czym myślisz?
- O tym, że masz piękne oczy jak jesteś smutny.
- Nie jestem smutny.
- No wiem, ale jesteś wtedy piękny!!
- Nie wiem o co ci chodzi dziewczyno - roześmiał się delikatnie, przytrzymując mi drzwi.
- Jak wszyscy, nawet własny brat mnie nie rozumie - teatralnie wzdycham.
- To przecież nie Twoja wina, tylko wszystkich dookoła.
- No wiadomo że tak, ja mówię jasno - usiedliśmy przy stoliku na końcu sali.
Następną godzinę siedzieliśmy u chińczyka, jedliśmy i Arek tłumaczył mi matematykę. Był dobrym nauczycielem, spokojnym i tłumaczył wszystko, a nie to co mu się podoba. Zapłacił rachunek i pojechaliśmy samochodem do Sopotu. Zawsze tam jeździliśmy jak byliśmy blisko. Jak zwykle poszliśmy na molo. Popatrzyłam na zegarek. 17.00 i już było ciemno. Molo w Sopocie po ciemku, to miejsce dla którego zdecydowanie żyje. Ludzie tam nigdzie się nie śpieszą, trzymają się za ręce, są po prostu szczęśliwi. Przychodzą z bliskimi osobami lub wypić piwo na murku z kumplami. Uczucie jakie mnie wypełnia patrząc na to miejsce jest nie do opisania. Tyle szczęśliwych twarz lub pojedyncze, zamyślone dusze. 
W tym momencie idziemy z Arkiem w milczeniu, dobrze wiem, że on myśli o tym co ja. Jak byliśmy mali zabierał nas tu tata, po kłótni z mamą. Nie kłócili się często, ale to był sposób rekompensaty mojego taty. Mama robiła nam następnego dnia rano naleśniki z czekoladą. Moje ciemne tenisówki stąpały po deskach. Wsłuchiwałam się w dźwięk trzeszczącego drewna pod tymi wszystkimi ludźmi. Nigdy kiedy tu byłam nie było pusto. Stanęłam na końcu mola i usiadłam na deskach, machając nogami. Mój brat kucnął za mną i objął mnie ramionami.
- Wiesz co to szczęście? - usłyszałam swój głos noszący się echem po molu.
- Tak.
- Powiedz mi.
- To jest uczucie kiedy nie jesteś samotny.
- Jesteś szczęśliwy? - zapytałam cicho ze łzami w oczach, poczułam jak Arek się zachybotał.
- Tak, mam wszystko czego mi potrzeba. Ciebie i Kasię, to naprawdę wystarczy tylko musisz w to uwierzyć - poczułam jak łzy spływają mi po policzkach.
- Nie brakuje Ci tam kogoś?
- Nie potrzebuje rodziców - od parsknął. 
- Jaki dorosły....
- Nie potrzebuje takich rodziców.
- Mama była dobra.
- Ale nie żyje.
- Jak możesz mówić o tym tak oschle?
- Julia, wszyscy umierają - te słowa jakby do mnie nie dotarły. Wyryły mi się w głowie, jakby niewidzialnym palnikiem, przerwał to mój brat niemrawym głosem - A ty? Jesteś szczęśliwa?
- Arek, nigdy nie byłam taka szczęśliwa jak teraz.
- Więc dlaczego płaczesz?
- Bo chciałabym zapisać to uczucie na dysku i chciałabym móc je włączać kiedy tylko przyjdzie gorsza minuta, rozumiesz o co mi chodzi? - odwróciłam głowę w jego stronę i oparłam swoje czoło o jego.
- Rozumiem - wytarł mi łzy rękawem.
- Wracajmy do domu, muszę się jeszcze pouczyć.
- Dobrze - pomógł mi wstać i wróciliśmy do samochodu trzymając się za rękę. Naprawdę szczęśliwi. 

5 komentarzy:

  1. Świetne jest to twoje opowiadanie.;)
    Czekam na dalszą część. Mam nadzieję że będzie jak najszybciej.;]

    OdpowiedzUsuń
  2. wczoraj przeczytałam 5 rozdział ,ale potem od początku całe opowiadanie :>
    jesteś świetna ! dawaj już 6 rozdział ^^

    http://zaczytanakasia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :))
      Następny rozdział będzie jutro już go prawie skończyłam :)

      Usuń
  3. kocham twojego bloga! obserwuje ;))
    http://soclose2you.blogspot.com/
    http://in-myself.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. byłam ciekawa rodzinnej sytuacji i się trochę dowiedziałam. Czytam dalej może się więcej dowiem na ten temat

    OdpowiedzUsuń